niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 8

Moi kochani czytelnicy!

Oto rozdział 8! :)

Właściwie nie wiem co napisać, może tyle że trochę mi przykro z powodu małej
ilości komentarzy pod ostatnim rozdziałem.

Ale może to być moja wina, przyznaję że rozdział 7 nie był najlepszy.

Dlatego postaram się przy tym rozdziale :)

Zapraszam!




             Rodzeństwo Potter wraz z przyjaciółmi udali się do Wielkiej Sali na obiad. Wszyscy prócz Issy skończyli już lekcje, ona jednak po obiedzie miała jeszcze wróżbiarstwo. 

- To co robimy po obiedzie? - Zapytał Ron napełniając swój talerz wszystkim co było w zasięgu ręki.

- Ja mam jeszcze wróżbiarstwo. - Powiedziała Issy.

- Współczuję. - Mruknęła Hermiona.

- Dlaczego niby?

- Na Wróżbiarstwo idzie również Pansy Parkinson. - Wypowiedziała jej imię z pogardą, krzywiąc się przy tym.

- A ona tam po co? By dowiedzieć się kiedy będzie z Malfoy' em? Ja jej mogę powiedzieć! NIGDY! - Powiedziała Ginny, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.

- Dobra lecę. - Issy wstała i ruszyła ku wyjściu z Wielkiej Sali. Widząc to, pewien chłopak ruszył w jej ślady.


                                                                           *** 

          W klasie profesor Trelawney rozstawione były podwójne stoliki, a na każdym z nich stała kryształowa kula. Isabella usiadła w pobliżu Lavender i Parvati, które z ożywieniem o czymś dyskutowały. Ponieważ zostało jeszcze trochę czasu do rozpoczęcia lekcji, dziewczyna postanowiła przeć notatki.

- Mogę się dosiąść? - Usłyszała męski głos przy swoim uchu. Na krześle obok usiadł Draco Malfoy nie spuszczając z dziewczyny wzroku nawet na chwilę.

- Po co się pytasz, skoro i tak to zrobiłeś? - Mruknęła, po czym powróciła do przerwanego zajęcia.

- Z grzeczności. - Zaśmiał się, po czym nachylił w jej stronę. - Pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu? - Szepnął by nikt nie usłyszał.

- Tak, pamiętam. - Jakby mogła zapomnieć? Wczoraj do późnej godziny myślała o tym pokoju, a przez to, także i o nim.

- To bardzo się cieszę. - Wyprostował się. Do klasy weszła profesor Trelawney.

- Dzisiaj poznamy sztukę czytania ze szklanej kuli. Oczyśćcie wasze umysły, nie myślcie o niczym.


                                                                                    ***

             Pod klasą do wróżbiarstwa na siostrę czekał Harry. Miał dla niej pewną niespodziankę i już się nie mógł doczekać. W zamku zabrzmiał dzwon, koniec lekcji na dziś. Na korytarz zaczęli wychodzić uczniowie, wśród nich zauważył rude włosy Issy.

- No cześć. - Dziewczyna przytuliła brata, po czym chłopak zabrał jej torbę i powiesił sobie na ramieniu.

- Mam dla ciebie niespodziankę. - Powiedział uśmiechając się szeroko.

- Naprawdę? Gdzie? Jaką? Co to? Coś fajnego? - Zaczęła go wypytywać, jednak on nic nie powiedział. Chwycił ją za rękaw i ruszył w stronę wyjścia. 

            Wyszli na błonia. Słońce przyjemnie grzało, jednak dzięki delikatnemu wiatrowi nie było gorąco. Harry szedł przed siebie, ciągnąc Issy za rękaw. Doszli do małej chatki na skraju Zakazanego Lasu. Przez otwarte okno usłyszała podniesiony głos Hermiony, a po chwili przepraszający głos Rona. Pewnie znów coś przeskrobał - pomyślał.

- Co my tu robimy? - Zapytała.

- Chciałbym byś kogoś. - Odpowiedział i zapukał do dużych, drewnianych drzwi. Rozległo się szczekanie, a zaraz po nim głos.

- Kieł!  Choilbka odsuń się! - Dziewczyna spojrzała na brata pytającym wzrokiem, jednak on jedynie się uśmiechał. 

               Drzwi otworzyły się. Stanął w nich potężnej postury mężczyzna, o czarnych oczach i tego samego koloru kręconej brodzie i włosach. Był wielki.

- O cholibka! Issy! - Mężczyzna chwycił ją i podniósł wysoko. Dziewczyna pisnęła, zdziwiona i jednocześnie trochę przestraszona. Olbrzym zaczął jej się przyglądać, odwracając ją przy tym we wszystkie strony..... Do góry nogami również.

- Aleś ty wyrosła! Prawdziwa pannica się z ciebie zrobiła! - Wreszcie ją postawił, a ta natychmiast stanęła obok Harry' ego.

- Issy, chciałbym ci przedstawić mojego dobrego przyjaciela. 

-  Rubeus Hagrid. - Olbrzym uśmiechnął się i dziewczyna od razu zapałała do niego sympatią.... Nawet po takim przywitaniu.

- Jest pan olbrzymem? - Zapytała.

- Jaki pan? Mów mi Hagrid! A co do twojego pytania, to jestem pół-olbrzymem i pół-czarodziejem.... Ale gdzie moja głowa! Wchodźcie do środka! - Przepuścił ich i zamknął za nimi drzwi.

               Chatka była nie duża, ale przytulna. Miał tu kominek i wielki garnek w którym coś bulgotało. Przy wielkim stole siedziały Hermiona i Ginny, śmiejąc się z przygniecionego przez wielkiego psa Rona.

- Kieł! Cholibka zejdź z niego! - Hagrid chwycił go za obroże i odciągnął. - Siadajcie, zrobię wam herbatkę.

- Harry...... Kim jest Hagrid? - Zapytała Issy siadając obok Hermiony.

- Hagrid to gajowy i nauczyciel ONMS. To on po mnie przybył gdy miałem 11 lat i powiedział mi kim jestem. - Odpowiedział.

- Znałem was gdy byliście mniejsi niż moja ręka. - Wtrącił się pół-olbrzym, dosiadając się do nich. - To ja przewiozłem Harry' ego do Dursleyów po.... - Zamilkł na chwilę. Wspomnienia nadal były bolesne, choć było to tak dawno.

- Ciebie - Zwrócił się do Isabelli. - Ostatni raz widziałem, gdy Elizabeth i David szykowali się by cię ukryć za granicą. Towarzyszyłem im przez większość drogi, jednak w ustalonym miejscu musiałem zawrócić. Po ataku Voldemorta..... Na.... Waszych rodziców.... Zakazano mi kontaktu z tobą i Harry' m.... W dniu twoich 11 urodzin miałem nadzieję że będę mógł zobaczyć cię w Hogwarcie.... Niestety zadecydowano że dowiecie się o sobie dopiero po śmierci Voldemorta. - Issy podeszła do niego i mocno przytuliła. Nie chciała by dalej się męczył mówiąc o tym...

- Śliniak! - Krzyknął Ron znów lądując na podłodze, przygnieciony przez psa.

- To co z tą herbatą? - Zapytała Ginny.


                                                                                    ***

              Po kolacji w Wielkiej Sali wrócili do Pokoju Wspólnego. Dziewczyny zmęczone całym dniem, postanowiły wcześniej się położyć. Issy udawała że czyta, a tak naprawdę myślami była już w tajemniczym pokoju. Spojrzała na zegar, wskazywał on 22:30. Błagaaaaam szybcieeejjj!!!! No czy ten czas specjalnie zwalnia?! 

- Mogę zgasić już światło? - Zapytała Ginny.

- Co? A... Tak tak, jasne. - Uśmiechnęła się i odłożyła książkę na półkę. - Dobranoc. - Gin machnęła różdżką i w pokoju zgasły światła.

             Jeszcze trochę.... Jeszcze tylko troszeczkę..... O 23:50 wyszła ze wspólnego dormitorium, nakładając na siebie bluzę. W Pokoju Wspólnym na szczęście nikogo nie było i bez przeszkód mogła wydostać się na korytarz. Pamiętając o wczorajszej wpadce, założyła kaptur by nie było widać jej włosów.
Schowała się za posągiem i wyczekiwała na Malfoy' a.  

            Po 10 minutach usłyszała kroki. Delikatnie wyjrzała z kryjówki i ujrzała tego, na którego czekała.

- Jak punktualnie. - Powiedziała cicho by nie obudzić obrazów.

- Jedna z wielu moich zalet. - Zaśmiał się. - Więc chcesz się dowiedzieć czegoś o tym tajemniczym pokoju? - Zapytał. Wiedział że chciała, jednak chciał się z nią podroczyć.

- Inaczej bym tu nie przyszła.

- Dobrze. - Draco zaczął chodzić wzdłuż ściany. Przez chwilę myślała że mu odbiło, jednak po chwili pojawiły się wielkie drzwi, dokładnie takie same jak wczoraj. Chłopak uchylił je i gestem ręki zachęcił ja do podejścia. 

            W środku znajdował się duży kominek, a przy nim dwa fotele i stolik. Ściany pokrywały półki z książkami lub obrazy. Jedynym źródłem światła był ogień w kominku.

- Usiądź proszę. - Powiedział i nalał im Ognistej Whisky do dwóch szklanek. Podał jej jedną i zajął miejsce na przeciwko niej.

- Więc co chcesz wiedzieć? - Zapytał, upijając łyka.

- Wszystko. - Powiedziała.

- Hmmm... Od czego tu zacząć.. Jesteśmy w Pokoju Życzeń, nazywany przez skrzaty pokojem "Przychodź - Wychodź". Ukazuje się tym którzy tego potrzebują i zawsze jest wyposażony w to, co dana osoba w danej chwili potrzebuje. Aby się ukazał, należy trzy razy przejść wzdłuż ściany, intensywnie myśląc nad tym, czym pokój ma się stać lub do czego ma posłużyć. - Zakończył.

- ... I co? Już? - Zapytała zdziwiona. - Tylko tyle?!

- No tak, a czego się spodziewałaś? - Zapytał rozbawiony jej reakcją.

- No nie wiem! Że to jest tajemniczy pokój o którym nikt nie wie! Albo że przechowujesz tu jakieś zabronione rzeczy! Albo że........ No nie wiem! Ale myślałam że to coś strasznie tajemniczego!

- Jak widać nie. - Drażnił ją. Wiedział o tym, jednak nie przestawał. Tak słodko się złościła.

- To dlaczego nie mogłeś mi powiedzieć o tym na korytarzu?! Wczoraj?! Tylko wymyśliłeś to całe spotkanie w nocy, jakby to było coś, przez co mogą nas wyrzucić ze szkoły! - Nawet nie zauważyła kiedy wstała z fotela i zaczęła chodzić po pokoju wymachując rękami.

- Bo może chciałeś się z tobą spotkać? - Zasugerował. Słysząc to Issy spojrzała na niego.

- To nie mogłeś zwyczajnie powiedzieć? 

- A czy wtedy zgodziłabyś się? - Zapytał. 

- Oczywiście!

- Naprawdę? Nawet po tym co na mnie gada ten Weasley i twój brat?

- Skąd niby wiesz że coś o tobie mówią? - Wkurzał ją. I to bardzo! 

- A może tak nie jest? - Dziewczyna nie odpowiedziała. Miał rację. Harry i Ron często opowiadają o tym, jaki to on jest okropny i takie tam. I tutaj Draco niestety miał rację.... Gdyby chodziło o zwykłe spotkanie, nie zgodziłaby się.

       Westchnęła i zajęła swoje miejsce.

- No więc.... Co chcesz robić? - Zapytała.

- Możemy porozmawiać, poznać się lepiej. - Uśmiechnął się do niej, tak jak wczoraj. Miło, szczerze.

- To co chcesz wiedzieć?

- Wszystko. Opowiedz mi o sobie. - Zachęcił ją i dolał im obojgu whisky.

- No więc.... - Przegadali dwie godziny. On poznał jej historię, a ona jego. 




   Tak więc mam nadzieję że rozdział choć trochę się Wam spodobał :)

Liczę na komentarze i te dobre i te niezbyt dobre :P

A teraz dobranoc :* 
            

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 7

Kochani czytelnicy!!!

Rozdział 6 nie był najlepszy.... mogę nawet powiedzieć że był beznadziejny... 
Dziękuję jednak Wam za to że mnie nie zabiłyście XD

Zapraszam na rozdział 7 który dedykuje Pannie Malfoy! Jak to ujęła 
"(...) czasem musi być takie nic."

Miała rację, każdemu pisarzowi zdarza się rozdział taki sobie i nie należy się tym przejmować, tylko postarać się by następny był lepszy :)

Tak jak obiecała rozdział dłuższy, lepszy i jestem pewna że spodoba się Wam :D

Zapraszam :*

***


                          Jako Prefekt Naczelny, Draco Malfoy posiadał własne dormitorium. Znajdowało się ono na 7 piętrze... Czyli blisko Pokoju wspólnego Gryffindoru.... Gorzej być nie mogło....
                         Platynowowłosy chłopak  leżał na łóżku w swym dormitorium. Był on utrzymany w ciemnych kolorach z zielonymi akcentami. Na ścianie wisiało godło Slytherinu, przy kominku stały dwa zielone fotele. Ogromne łóżko posiadało zieloną narzutę i baldachim oraz srebrne poduszki. W prawym kącie stał barek z alkoholem, po prawej znajdowały się drzwi prowadzące do łazienki, a w lewym kącie stało biurko. 
                          Draco pogrążony był w myślach. Zegar wskazywał godzinę 01:47. Nie mógł zasnąć.
                          Nareszcie wrócił do Hogwartu. Cieszył się z tego, bo choć nikomu tego nie mówił, to traktował go jak swój dom... Ten prawdziwy.
                           To tu spędził 6 lat swojego życia. Tu poznał przyjaciół, wrogów...
                           No właśnie. Wrogowie. Wrócił myślami do chwili gdy spotkał Świętą Trójcę w pociągu. Z Potter' em jako tako się dogadywał. Zawarli rozejm i choć od tego czasu są wobec siebie bardziej tolerancyjni, to i tak często sobie dogryzają.
                           Granger przestał nazywać szlamom. Po wojnie krew była dla niego mniej ważna niż kiedyś.... Zresztą obiecał to Potter' owi.
                           Jedynie z Weasley' em nic się nie zmieniło.... I właściwie dobrze... Przecież musi kogoś upokarzać...
                           Gdy tak rozmyślał przypomniał sobie o nowej uczennicy. Isabella Lily Potter, siostra Wybrańca... Jak to w ogóle było możliwe? Jak to się stało? Kiedy? 
                            Już na uczcie zrozumiał dlaczego Potter prosił go by trzymał się od niej z daleka.... No cóż... Nie byłby sobą, gdyby dotrzymał słowa... Uśmiechnął się pod nosem i zasnął.

                                                                           ***
                                
                              Rudowłosa dziewczyna siedziała na parapecie w dormitorium. Jej współlokatorki, Hermiona i Ginny już od dawna smacznie spały, jednak ona nie mogła. Była zbyt podekscytowana `dzisiejszym dniem. Wciąż przeżywała Ceremonię Przydziału. W uszach nadal słyszała słowa Tiary



                  Hmmmm... Taaaak.......  
Córka Jamesa i Lily Potter' ów, siostra Wybrańca...... 
Jesteś tak podobna do matki, to samo czułam gdy ją przydzielałam do jednego z domów....
Jesteś mądra, lubisz się uczyć... Powinnaś trafić do Ravenclawu.....
Jednak posiadasz odwagę.... I masz coś... Co Lily również miała.....
Dlatego nie mam innego wyboru i pchnąć cię w ślady matki....



                              Była podobna do matki... Oczywiście wiedziała że z wyglądu są niemal identyczne, ponieważ Harry pokazał jej zdjęcie... Pod względem charakteru widać też były takie same... Cieszyła się z tego. Wiedziała że mama byłaby z niej dumna...
                              Isabella położyła się do łóżka, spod poduszki wyciągnęła zdjęcie rodziców. Znajdowali się na dworze, wiatr targał ich włosy, a oni tańczyli. Byli uśmiechnięci, szczęśliwi...
                              Dziewczyna również się uśmiechnęła, schowała z powrotem pod poduszkę. Przykryła się kołdrą i po kilku minutach zasnęła.

                                                                       ***

                               Pierwszego dnia szkoły współlokatorki obudziły się o 07:00 rano.

- Ja pierwsza zajmuję łazienkę! - Krzyknęła Ginny i biegiem wpadła do niej zamykając drzwi.

- Tylko pamiętaj! Masz 10 minut! - Przypomniała jej Hermiona i zaczęła szykować potrzebne rzeczy do szkoły.

- Dlaczego 10? - Zapytała Issy nadal leżąc w łóżku. Poranne wstawanie nie było jej mocą stroną.

- Za 30 minut zaczyna się śniadanie, czyli każda ma 10 minut w łazience, by było po równo. - Wyjaśniła jej i uśmiechnęła się widząc koleżankę w rozwalonej pościeli. - O której wczoraj zasnęłaś?

- Nie wiem.. Chyba koło drugiej, ale nie wiem dokładnie... Nie mogłam zasnąć....

- Denerwowałaś się dzisiejszym dniem? - Hermiona usiadła na swoim łóżku starając się rozczesać włosy.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Rudowłosa wyplątała się z kołdry i usiadła na łóżku. - Pierwszy dzień w nowej szkole... Niby nic takiego, ale jednak...

- Bardziej denerwujesz się zajęciami czy tym, że wszyscy będą się na ciebie patrzeć? 

- Chyba to drugie. - Uśmiechnęła się delikatnie. - No wiesz, zaginiona siostra Harry' ego Potter' a, Wybrańca.... Na pewno wszyscy będą gadać.

- Nie przejmuj się! Zrób to co Harry! Po prostu nie zwracaj na to uwagi! Zobaczysz że jak pierwszy szok minie zaczną cię traktować jak każdego innego ucznia. - Hermiona podeszła do dziewczyny i mocno ją przytuliła. W tym momencie z łazienki wyszła Ginny.

                                                        
                                                                          ***

                   W pokoju wspólnym na dziewczyny czekali Ron i Harry. Rozmawiali właśnie z Neville' m, gdy na dół zeszła Ginny, a zaraz za nią Hermiona i Issy. 

- Cześć chłopaki! - Krzyknęła Ginny podbiegając do Harry' ego i całując go w usta. Isabella o związku brata dowiedziała się gdy była w Norze, dlatego nie zdziwiła się temu powitaniu. Harry widząc siostrę podszedł do niej i mocno przytulił.

- Gotowa? - Zapytał.

- Gotowa. - Uśmiechnęła się i w szóstkę wyszli z Pokoju Wspólnego. 
                       
                      Gdy weszli do Wielkiej Sali zebrani w niej uczniowie spojrzeli na nich, przerywając rozmowy. Harry objął siostrę i razem ruszyli w stronę stołu. Jedynie ich dom zachowywał się normalnie, ponieważ poprzedniego wieczoru poznali Isabell i przyzwyczaili się do niej. 
                      Harry i Hermiona usiedli po obu stronach Issy, a Ginny, Ron i Neville po drugiej stronie stołu. Jednak reszta uczniów nadal bezczelnie gapiła się na nich. Dumbledore widząc co się dzieje wstał i głośno odchrząknął, tym samym zwracając na siebie uwagę uczniów.

- Smacznego. - Powiedział uśmiechając się do nich. Zrozumieli o co chodzi i powrócili do jedzenia. Dyrektor spojrzał w stronę Harry' ego i jego siostry i mrugnął do nich. 

- Już się nie mogę doczekać zajęć - Powiedziała Hermiona robiąc kanapkę z pomidorem.

- Chyba tylko ty. - Zaśmiała się Ginny. - Ja to bym mogła mieć jeszcze wolne. - Uśmiechnęła się pijąc herbatę. 

- Dzień dobry. - Podeszła do nic McGonagall. - Oto wasze plany zajęć. - Powiedziała i poszła dalej.

- Jakie tortury czekają nas w tym roku? - Zapytał Ron, nawet nie zerkając na plan.

- Eliksiry, Transmutację i OPCM mamy ze Ślizgonami. - Westchnął Neville.

- I na poprawę humoru.... Dzisiejszy dzień mamy w całości z nimi. - Jęknął Harry.

- Ej no, nie będzie tak źle. - Uśmiechnęła się Issy, starając się ich pocieszyć. Uczniowie siedzący bliżej nich rzucili jej mordercze spojrzenia.

- Spokojnie! Jest nieświadoma! Po pierwszej lekcji zmieni zdanie! - Stanęła w jej obronie Hermiona.
             
                   Po skończonym śniadaniu udali się na pierwsze piętro do klasy transmutacji. Czekali już tam Ślizgoni i Gryfoni, rzucając sobie nienawistne spojrzenia. Drzwi otworzyły się i McGonagall zaprosiła ich do środka.

- Harry mogę usiąść z tobą? - Zapytała Issy.

- Pewnie, tylko po lewej stronie klasy. Po prawej siedzą Ślizgoni. - Prawie wypluł to słowo.

                 
                 W klasie były cztery rzędy ławek, dwa po lewej zajmowali Gryfoni, a dwa po prawej Ślizgoni. Hermiona i Ginny usiadły w pierwszej ławce w środkowym rzędzie, za nimi Issy i Harry, a za nimi Ron i Neville.

- Witam klaso! W tym roku mamy dużo nauki! Czekają was Owutem, dlatego nie liczcie że zajęcie będą proste! A teraz zaczynamy!

                                                                             ***

- Zabijcie mnie..... Teraz, szybko! Póki nikt nie patrzy! - Błagał Ron podając Hermionie nóż do masła.

- Daj spokój! Nie było tak źle. - Starała się go pocieszyć, jednak średnio jej to wychodziło.

- Przez całe życie nienawidziłem poniedziałków.... Teraz muszę wymyślić nowe słowo na określenie tego jak bardzo ich nienawidzę, bo słowo "nienawidzę" jest za słabe. - Narzekał. na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.

                Lekcje skończyły się i uczniowie jedli obiad w Wielkiej Sali. Dzień był męczący, nawet Ślizgoni nie mieli sił by naśmiewać się z innych. Na każdej lekcji przypominali im o egzaminach i uprzedzali że lekcje nie będę łatwe.... Wspaniały początek dnia...

- Może przejdziemy się na błonia? - Zaproponował Neville. Wszyscy ochoczo przytaknęli.

- Wy idźcie, ja was dogonię. - Powiedziała Isabella wstając od stołu.

- Gdzie idziesz? - Zapytał Harry.

- Do dormitorium. Chcę zabrać aparat i porobić parę zdjęć.

- Trafisz? Może pójść z tobą? - Zmartwił się jej czarnowłosy. Była tu niecały dzień i nie znała jeszcze dobrze Hogwartu.

- Poradzę sobie. Najwyżej zapytam kogoś o drogę. - Uśmiechnęła się i nie czekając na reakcję innych ruszyła ku drzwiom.

                     Wyszła na korytarz i ruszyła po schodach na 7 piętro. Na szczęście pamiętała drogę i nie zgubiła się. Podeszła pod obraz Grubej Damy i powiedziało hasło, wbiegła do pokoju i zabrała mugolski aparat. Gdy wyszła na korytarz ujrzała pojawiające się ogromne drzwi na końcu korytarza. Schowała się za najbliższy posąg i obserwowała.
   
                       Z tajemniczego pokoju wyszedł Draco Malfoy. Pamiętała go z lekcji, choć praktycznie się nie odzywał. Zastanawiała się jak to możliwe że drzwi tak nagle zniknęły, jak się pojawiły i co on tam robił.

- Nie wiesz że nie ładnie podglądać ludzi? - Zapytał patrząc na zegarek. Issy zaklęła w duchu i wyszła z ukrycia.

- Skąd wiedziałeś? - Zapytała, podchodząc do niego.

- Trudno nie zauważyć twoich włosów. - Zaśmiał się. Nie był to jednak złośliwy śmiech, był szczery.

- Mogłam założyć kaptur. - Westchnęła. - Co to były za drzwi? Jak to się stało że się pojawiły, a potem zniknęły? - Zaczęła go wypytywać.

- Z chęcią odpowiedziałbym na twoje pytania. Niestety jestem już umówiony. Dlatego proponuje spotkanie. - Uśmiechnął się do niej.

- Spotkanie? Kiedy? - Z natury była ciekawską osobą, dlatego nie mogła odmówić. Musiała się dowiedzieć co było za drzwiami.

- Jutro. 0 12 w nocy... Co ty na to? - Zapytał.

- Zgoda. - Nie zastanawiała się, nie było po co.

- Czyli jesteśmy umówieni. Do zobaczenia. - Uśmiechnął się do niej i odszedł. Isabella patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę, a kiedy zniknął za rogiem, ruszyła schodami w dół.

                                                       
                                                                             ***

                    Zauważyła ich siedzących pod drzewem. Podbiegła do nich i krzyknęła.

- A teraz zróbcie dzióbki!! - Zaczęła im robić zdjęcia. Przez całe południe wygłupiali się, a zdjęciami które zrobili, mogliby zapełnić połowę albumu.

                     Do zamku wrócili na kolację. Wszyscy w dobrych humorach zajadali się pysznościami. Nikt nie zwrócił uwagę na przyglądającemu się im Draco.



 Kochane oto rozdział 7 i mam nadzieję że Wam się podobał! :D
Nawet nie wiecie jak mnie olśniło na to opowiadanie i teraz notki będą dłuższe i lepsze :D
Chciałabym Was jeszcze o coś prosić. 
Naprawdę nienawidzę powiadamiać o nowym rozdziale, ponieważ dużo jest blogów które czytam.
Dlatego jeśli ktoś chce być powiadamiany, to proszę dodajcie blog do obserwowanych :)
Ja również Was dodam :D
A teraz dobranoc :** 






sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 6

Moi kochani czytelnicy!!!!!
Tak więc zapraszam na rozdział 6 i mam nadzieję że Wam się spodoba!!! :D
Czytamy!!!


          Draco Malfoy stanął na peronie  . Tak jak reszta czekał aż Hogwart Express, zawiezie uczniów do Hogwartu na kolejny rok nauki. Spojrzał na wiszący zegar, wskazywał godzinę 10:50, czyli miał jeszcze 10 minut do odjazdu.
           Wszedł do wolnego przedziału i zajął miejsce przy oknie. Miał stąd dobry widok na przechodzących czarodziejów. W pewnym momencie zauważył Granger i Wieprzleja, nie było przy nich Bliznowatego. Przez chwilę pomyślał że okularnik odpuścił sobie szkołę, jednak po chwili zauważył go.
Szedł z rudowłosą dziewczyną, widocznie spotkało ich coś zabawnego, ponieważ głośno się śmiali.
           Przyjrzał jej się uważnie, była bardzo ładna, mleczna cera nie szpeciła jej, tylko dodawała uroku i podkreślała brązowe oczy. Rude włosy falami opadały na szczupłe plecy dziewczyny, a różane usta wykrzywione były w uroczym uśmiechu.
           Kim ona jest? pomyślał młody Malfoy, musiała się przenieść, wcześniej jej nie widziałem. Potter wraz z nieznajomą podeszli do wcześniej wspomnianej dwójki i ruszyli szukać przedziału. Nie mógł zmarnować takiej okazji.
           Wyszedł na korytarz i ruszył w ich stronę. Pierwsza szła Granger, odwrócona do niego tyłem nie zauważyła go i wpadła na niego.

- Uważaj jak chodzisz! - Warknął na nią.

- Zamknij się Malfoy. - Stanął w jej obronie Łasic.

- Proszę, kogo my tu mamy?! Nieudacznik Weasley! - Krzyknął "radośnie" Draco.

- Malfoy daruj sobie. - Wtrącił się Harry. Po wojnie to dzięki niemu Draco nie trafił do Azkabanu i został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Od tego czasu żyją w zgodzie.... oczywiście nadal sobie dogryzają, ale Malfoy obiecał przestać nazywać Hermione szlamą.

- Potter, może przedstawisz mnie swojej przyjaciółce? - Zwrócił się do niego, jednak wzrok miał utkwiony w brązowookiej.

- A może przedstawić ci moją pięść?! - Warknął Ron i gdyby nie Hermiona rzuciłby się na niego.

- Ron uspokój się. - Przemówiła nieznajoma. - Jestem Isabella, ale dla przyjaciół Issy. - Przedstawiła się.

- Draco. Draco Malfoy, miło mi. - Uśmiechnął się do niej, tak jak tylko on umiał. Z satysfakcją zauważył że dziewczyna delikatnie się zarumieniła.

- Dobra koniec tego, idziemy. - Ron czerwony już z wściekłości złapał za ręce dziewczyny i ruszył ciągnąc je w stronę przedziału. - Choć Harry.

- Już idę! - Krzyknął do niego. Nie ruszył się jednak tylko zwrócił się do Malfoy' a. - Posłuchaj, nie chcę byś zbliżał się do Issy. Rozumiesz?

- A to niby dlaczego? - Skrzyżował ręce i spojrzał na niego wyzywająco.

- Ponieważ dzięki mnie nie trafiłeś do Azkabanu.

- I będziesz mnie tym szantażował już do końca życia? - Prychnął.

- Nie. Wyrównanie rachunków. Nie zbliżaj się do niej i twój dług zostanie spłacony. Zgada? - Podał mu rękę.
     
- Zgoda. - Uścisnął mu dłoń, odwrócił się na pięcie i ruszył do przedziału.


                                                                                   ***
     
                  Wielka Sala jak co roku  była pięknie wystrojona na powitanie uczniów. Ceremonia Przydziału skończyła się i domy zostały powiększone i nowych uczniów. Na podium stanął Dumbledore i wszystkie głosy ucichły.
 
- Moi kochani! Wojna została zakończona! Voldemort nie żyje i nic nam już nie zagraża! Hogwart został odbudowany i dzięki temu możemy się znów spotkać po tak ciężkich chwilach! Wiem, że jesteście głodni po tak długiej podróży, jednak wykażcie się jeszcze chwilą cierpliwości, gdyż mam dla was pewną nowinę. - Wszyscy z zaciekawieniem wpatrywali się w dyrektora, nawet Draco Malfoy.
           Dyrektor gestem dłoni przywołał Harry' ego by podszedł do niego i dopiero gdy chłopak był już obok niego znów zaczął mówić.

- Do Hogwartu trafi dziś nowa uczennica i będzie uczęszczać na siódmy rok! Jest to jednak wyjątkowa osoba i proszę was byście ciepło ją powitali! A teraz nie przeciągając dłużej! Powitajmy w naszej szkole Isabelle Lily Potter!

          Drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się i po chwili zobaczyli tam rudowłosą dziewczynę. Po sali rozległy się szepty. Wszyscy byli zszokowani tą wiadomością... a zwłaszcza pewien blondyn.
         Draco patrzył to na Issy to na Harry' ego. Ona była jego siostrą?! Byli rodzeństwem?! Jak to możliwe?! Więc to dlatego miałem trzymać się od niej z daleka.
         Młoda dziewczyna dotarła do taboretu i usiadła na nim. Profesor McGonagall nałożyła na jej głowę Tiarę Przydziału... i czekali.... Po chwili usłyszeli krzyk:

- Gryffindor!!!!! - Po sali przeszedł radosny krzyk i gromkie oklaski. Uśmiechnięta dziewczyna podbiegła do brata i razem usiedli przy stole.

- Smacznego! - Krzyknął dyrektor i na stole pojawiły się rozmaite pyszności. Wszyscy rzucili się na jedzenie, jednak nie on. Patrzył ciągle na Isabelle i zadowolony uśmiechnął się do siebie, gdy i ona na niego spojrzała.



Kochane wiem że mnie zabijecie bo rozdział nie dość że krótki to jeszcze beznadziejny, 
ale naprawdę nie miałam pomysłu ;(
Mam jednak nadzieję że zlitujecie się nade mną
i pozwolicie mi żyć.
Jeśli tak, to obiecuję że następny rozdział będzie dłuższy i lepszy! :D

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 5

                                                                 Moi kochani!!!!!!!!!!

 Nie miałam właściwie weny by to napisać, ale tak z ciekawości weszłam tu, patrzę.... i normalnie takie oczy 0.0 i aż szczękę zbierałam z podłogi XD 5 komentarzy :D No to patrzę.... i aż ciepło mi się na serduszku zrobiło gdy czytałam że mi wybaczacie i chcecie kolejny rozdział ;______; No to ja, pomimo późnej godziny, zaczynam pisać i samo jakoś tak wyszło że napisałam :D I wiem że krótkie i pewnie beznadziejne, ale trzeba od czegoś zacząć :D   Ten rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom :***





      Harry tego dnia nie mógł zaznać spokoju. To dzisiaj miał wyznać Issy kim tak naprawdę są dla siebie. Nie wiedział jednak jak miał jej to powiedzieć i jak na to zareaguje...
     Wiele razy opowiadała mu jak bardzo chciała odnaleźć rodzinę, jednak bał się czy nie rozczaruje się gdy pozna prawdę...
     Ron, Hermiona, Fred i George wrócili do Nory, nie chcieli przeszkadzać i postanowili poczekać, aż sam da im znać jak poszło... Remus i Syriusz bardzo na niego liczyli... Zwłaszcza Remus... Bądź co bądź jest jej ojcem chrzestnym i jest dla niego ważna.... Nie było odwrotu...
     Podniósł się ociężale z fotela i wyszedł z niewielkiej biblioteki, by odnaleźć swą siostrę. W domu nie było nikogo. Syriusz i Remus pojechali wraz z Elizą i Davidem na ulicę Pokątną, on jednak nie chciał z nimi jechać, tłumacząc się przygotowaniem do rozmowy z Issy.
     Wyszedł na ogród, gdyż dochodziła stamtąd śmiechy. Ujrzał tam rudą osóbkę, bawiącą się z mniejszą blond osóbką. Była to Megan, przyrodnia siostra Isabell, miała 9 lat.
     Huśtały się właśnie na oponie zawieszonej na gałęzi drzewa, niby nic wielkiego, a daje tyle radości. Nie chciał im przeszkadzać, dlatego zaczął się wycofywać w stronę domu. Niestety zauważyła go Issy.

- Harry! Chodź do nas! - Krzyknęła machając do niego. Nie mógł udać że jej nie słyszał, dlatego odwrócił się i wymuszając uśmiech ruszył do nich.
   
     Gdy zaczynali zabawę było południe, w chwili obecnej słońce chowało się za horyzontem, a w okach niektórych domów zapalono światła. Dorośli już dawno wrócili do domu, jednak oni nie przejęli się tym, radośnie spędzając czas.

- Megan czas spać! - Zawołała Elizabeth.
- Ale ja jeszcze nie chce spać! - Buntowała się 9-latka. Widać było podobieństwo charakteru między nią, a siostrą.
- Jutro się jeszcze pobawimy, a teraz już leć, bo nie będziesz miała siły jutro. - Szepnęła jej na ucho rudowłosa i przytuliła mocno dziewczynę.
- Kocham cię. - Powiedziała blondyneczka.
- Ja ciebie też kocham. - Megan zeszła z huśtawki i biegiem ruszyła do domu.
 
    Harry'emu serce zaczęło mocniej bić. Wiedział że teraz musi jej powiedzieć. Teraz, w tej chwili..... To było gorsze niż walka z Voldemortem.

- Issy muszę o czym z tobą porozmawiać. - Zaczął.
- Zabrzmiało to tak poważnie. - Zaśmiała się.
- Bo widzisz... Pamiętasz jak wiele razy opowiadałaś o tym jak o chciałabyś odnaleźć rodzinę?
- Tak... - Powiedziała niepewnie. Nie rozumiała o co mu chodzi. - Dlaczego o to pytasz?
- Bo widzisz... To skomplikowane... - Nie wiedział jak dobrać słowa. Przecież nie mógł jej tak o powiedzieć "jestem  twoim bratem". - Chodzi o to... że wiem... to znaczy... znam...
- No mów!
- Jestem twoim bratem! - A może mógł?
- Słucham? - Zapytała zaskoczona. Miał ochotę walnąć się w twarz. Jak on mógł powiedzieć to w ten sposób?! No jak?! No dobra, teraz nie ma odwrotu... Wziął głęboki wdech i zaczął mówić.
- Jestem twoim bratem, a Lupin jest twoim ojcem chrzestnym.
- Naprawdę? - Zapytała nadal nie dowierzając.
- Naprawdę. - Przez chwilę nic nie mówiła. Myślała nad tym czego właśnie się dowiedziała. Wreszcie spojrzała na niego i powiedziała.



Pewnie mnie zabijecie, ale co tam xD


sobota, 9 listopada 2013

Przepraszam!

           Drodzy czytelnicy!.................. O ile jeszcze jacyś są........
   Wybaczcie że zostawiłam Was na tak długo, bez słowa wyjaśnienia.....
Wiele się wydarzyło i niestety brak weny....
Jednak postanowiłam wrócić!!! :D
I dokończę tę opowieść!!!! ;D
Nie wiem jeszcze kiedy będzie następna notka, ale obiecuję że dodam ją jak najszybciej! :***

niedziela, 1 września 2013

Rozdzial 4

  No to zapraszam na rozdział 4 który dedykuje wszystkim czytelnikom
 - Issy schodzisz czy nie?! - Zawołał Harry zakładając kurtkę. Mimo że był sierpień, dzień był wyjątkowo chłodny.
- No chwila!!! - Krzyknęła ze swojego pokoju. Znajdował się on na piętrze, lecz nie przeszkadzało jej to i darła się na cały dom.
     Minął tydzień odkąd zamieszkali u Davida i Elizabeth. Przez ten czas rodzeństwo zbliżyło się do siebie i praktycznie się nie rozstawali.
Nadal jednak ukrywali przed Isabella prawdę.
- Już jestem. - Zeszła na dół zakładając płaszcz. Wybierali się do sklepu po składniki na obiad. Chodź posiadali magiczne zdolności, przyzwyczajeni byli do mugolskich czynności.
- No nareszcie. - Westchnął czarnowłosy i otworzył przed nią drzwi. Na dworze było pochmurno i wietrznie, jednak na razie nie padało.
- Ścigamy się? - Zapytała z błyskiem w oku.
- Zgoda. Na trzy.... Raz.... Trzy! - Krzyknął i wyprzedził ją.
- Ej!!! - Ruszyła i po chwili się z nim zrównała. Biegli tak z 10 minut, co chwila jedno wyprzedzało drugie. W końcu obydwoje dobiegli do sklepu.
- Byłem.... Pierwszy.... - Powiedział Harry łapiąc oddech.
- Żartujesz?.... Ja wygrałam.... - Oparła dłonie na kolanach starając się uspokoić swój oddech.
- Tak sobie mów. - Droczył się z nią. - Bierz wózek i wchodzimy. – Weszli do środka i zaczęli poszukiwania potrzebnych składników. Całe zakupy zajęły im pół godziny, w tym czasie zdążyli potrącić wszystkich kupujących, wjechać w stoisko ze słodyczami i po ścigać się wózkami.
      Ze sklepu wyszli, gdy zaczęło padać, jednak ze względu na ciężkie zakupy nie mogli biec. Parasolki również nie wzięli, dlatego zmuszeni byli moknąć wracając do domu.

    Tymczasem Hermiona, Ginny, Ron, Fred i George siedzieli na kanapach w sklepie i rozmawiali o filmie, na który mają iść do kina.
- To, o czym to jest? – Zapytał Ron.
- Czterej przyjaciele spędzają wieczór kawalerski jednego z nich w Las Vegas. Następnego dnia okazuję się, że pan młody znika, a oni nic nie pamiętają z poprzedniego dnia. – Odpowiedziała Hermiona.
- A przypomnij tytuł.
- Kac Vegas. – Cała piątka usłyszała otwierane drzwi. Spojrzeli w tamtą stronę i ujrzeli Harry’ego i Isabelle, z których wody spływała na podłogę tworząc ogromną kałużę.
- Co wy tacy mokrzy? – Zapytał Fred.
- Rozpadało się, gdy wychodziliśmy ze sklepu. – Wyjaśniła Issy odkładając siatki zakupami. – A nie mogliśmy pobiec, bo było nam z ciężko.
- Mogliście się teleportować. – Powiedziała Ginny. Rodzeństwo spojrzało na siebie i w tym samym momencie uderzyli się otwartymi dłońmi w czoła.
- Nie pomyśleliśmy. – Wyjaśnił ze śmiechem Harry.
- Matko! A co wy tacy mokrzy?! – Usłyszeli Elizabeth, która weszła do pomieszczenia.
- Rozpadało się. – Odpowiedzieli razem.
- Mogliście się teleportować! – I w tym momencie, ku zdziwieniu Elizy, wszyscy się roześmiali.
- Idźcie się przebrać, bo rozchorujecie się. – Pogoniła ich.
- Kto pierwszy na górze? – Zapytał Harry szczerząc się.
- Oooooo…..Nie masz szans! – Krzyknęła i pobiegli po schodach popychając się po drodze.
      Pozostali śmiali się z ich zachowania, jednak każdy cieszył się, że już niedługo Issy dowie się prawdy.
      Wieczorem wyszli do kina, po drodze kupując mugolską cole i popcorn.
- Chyba się od niej uzależniłem. – Powiedział Fred, gdy stali w kolejce po bilety. Zdążył wypić dwie puszki coli i musiał wracać do sklepu by kupić kolejne dwie.
- Wyluzuj trochę, bo w trakcie filmu nie wypuszczą cię z sali. – Uprzedziła go Hermiona, jednak nie posłuchał jej i wypił jeszcze trzy…. Czego później żałował.
- A nie mówiłam? – Zapytała szeptem, gdy wił się na fotelu. Na jego nieszczęście był dopiero środek filmu i czekała go jeszcze godzina męczarni.

   - Z drogi ludzie!!! – Krzyczał George, gdy jego brat przepychał, by dostać się do łazienki.
- Kupcie mi puszkę coli! – Zwołał do nich Fred nim zniknął za drzwiami łazienki.
- No na pewno! – Krzyknęła Gin, ale ostatecznie, z dobroci serca kupiła.
     Gdy wracali nie było jeszcze ciemno, jednak słońce chowało się, a lampy były już zapalone.
- Co jutro robimy? – Zapytał Ron.
- Chodźmy na basen. – Zaproponowała Isabella, na co wszyscy zgodzili się. Do domu wrócili koło 23, gdyż po drodze zahaczyli o lodziarnie, plac zabaw i nim się obejrzeli minęły 2 godziny.  Gdy weszli do salonu, zastali tam Remusa, Syriusza, Elize i Davida.
- Patrzcie kto wrócił! – Zaśmiał się Lupin na widok zmęczonych nastolatków.
- Jak tam film – Zapytał Syriusz.
- Niedobrze mi. – Jęknęła Issy siadając na podłodze, obok Harry’ego.
- Co się stało? – Zaniepokoiła się Elizabeth.
- Powiedzmy, że dwie porcje lodów, a potem karuzela na placu to nie jest dobre połączenie. – Odpowiedzieli bliźniacy. – Dobranoc. – Pożegnali się i poszli do swojego pokoju. Za nim ruszyli Hermiona, Ron, Ginny i Issy.
- Harry poczekaj. – Poprosił David, gdy chłopak również chciał wyjść.
- Coś się stało? – Zapytał siadając na fotelu.
- Myślimy, że nadszedł już czas…. By powiedzieć Isabelli o tym, że jesteście rodzeństwem.
- Naprawdę? – Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Wreszcie będzie mógł powiedzieć jej prawdę.
- Powiemy jej jutro. – Wtrącił się Remus. – Ty jej to powiesz.
- Ja? – Jak to on miał jej to powiedzieć? Jak ma niby to powiedzieć?
- Dasz sobie radę. - Harry westchnął i powiedział.
- Dobrze, powiem jej.


 No to tyle :D Rozdział krótki, ale na tyle wena mi pozwoliła.

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 3

Witam :D Mamy rozdział 3 :) Miał być w poniedziałek, jednak nie miałam czasu by go napisać. Moim zdaniem mogłabym napisać lepszy, jednak nie mam siły by go poprawić, więc musicie zadowolić się tym :/




           
       - Ron! Zachowuj się. – Upomniała go Hermiona, gdy chłopak wpychał do ust kolejny kawałek gofra.
           Harry, Ginny, Hermiona, Ron, Fred i George siedzieli w hotelowej restauracji w mieście Lyon we Francji, w którym byli zameldowani od dwóch dni. Syriusz i Lupin poszli na spotkanie z Davidem i Elizabeth, już wcześniej wysłali do nich sowę z informacją o tym, że Harry zna już prawdę i pragnie poznać siostrę. Teraz tylko mieli ustalić gdzie i kiedy dojdzie do ich spotkania.
      - Spoko Hermiona i tak mnie tu nikt nie zna. – Powiedział i napił się soku pomarańczowego. – A tak w ogóle to, kiedy Remus i Syriusz wracają?
- Gdy wszystko ustalą z opiekunami Issy. – Mruknął Harry grzebiąc w talerzu. Od rana był zestresowany. To dzisiaj miał spotkać swoją siostrę. Zastanawiał się jak będzie. Czy ucieszy się na wieść, że posiada brata? Czy będzie chciała zamieszkać z nim i Syriuszem? Jest również taka opcja, że będzie wolała zostać we Francji. Tu chodzi do szkoły, tu ma znajomych, swoje życie…
- Harry zjedz coś. – Szepnęła do niego Ginny. Spojrzał na nią, widać było, że martwiła się o niego.
- Spróbuję, ale nie daje rady nic przełknąć. – Odszepnął nie chcą przerywać bliźniakom, którzy starali się rozbawić towarzystwo opowiadając dowcipy. Niestety George usłyszał go.
- Nie martw się, najwyżej nakarmimy cię butelką. – Powiedział, na co wszyscy się zaśmiali, nawet Harry.
**
         Koło południa wrócili Syriusz i Remus. Wszyscy zebrali się w pokoju Freda i Georga, aby wysłuchać, co mają do powiedzenia.
- Rozmawialiśmy z Davidem i Elizabeth, jeszcze dzisiaj możemy wprowadzić się do nich. I Harry… - Tu Syriusz zwrócił się do czarnowłosego. – Zobaczysz dziś siostrę…jednak… ustaliliśmy, że nie powiemy jej od razu, kim jesteś. – Już chciał się zapytać, dlaczego, jednak jego ojciec chrzestny nie pozwolił sobie przerwać. – Chodzi o to, że to może być dla niej duży szok, gdy tak nagle wejdziemy i powiemy, że jesteś jej bratem. – Na chwile zapadła cisza, Harry myślał nad tym, co powiedział. On sam chciałby Issy dowiedziała się jak najszybciej, że są rodzeństwem, by jak najszybciej zabrać ją i stworzyć rodzinę. Jednak nie mógł myśleć wyłącznie o sobie. Powinien brać pod uwagę jej uczucia.
- Ale spotkam ją jeszcze dzisiaj? – Zapytał, by się upewnić.
- Oczywiście. – Zapewnił Remus. – Ja również chciałbym ją jak najszybciej zobaczyć. – Mimo że był jej ojcem chrzestnym, nie widział jej od 17 lat.
- To, kiedy jedziemy? – Zapytała Ginny siedząca obok Pottera.
- Możemy od razu, tylko musicie się spakować. – Ledwo to powiedział, a wszyscy rzucili się biegiem do swoich pokoi, by jednym machnięciem różdżki spakować wszystkie potrzebne rzeczy.
       Ponieważ był to niemagiczny hotel musieli tak jak mugole, wymeldować się. Na szczęście blisko hotelu była mała uliczka, tam zmniejszyli swoje bagaże i schowali do kieszeni.
- Gdzie mamy się z nimi spotkać? – Zapytał Ron.
- W ich sklepie z instrumentami muzycznymi, deportujemy się tam. - Przerwał i rozejrzał się dookoła. - Chwyćcie się wszyscy za ręce. – Nakazał Remus. Wykonali polecenie, a po chwili poczuli szarpnięcie w okolicach pępka. Gdy wreszcie ich stopy dotknęły ziemi, mogli rozejrzeć się.
   
***
  
Wylądowali na podobnej uliczce, dlatego, by nikt nie zauważył ich nagłego pojawienia się. Wyszli na ulicę, na szczęście poza kilkoma osobami, była pusta.
- Ich sklep jest za rogiem. – Mruknął Syriusz i ruszył przodem. Reszta ruszyła za nim, rozglądając się ciekawie po okolicy. Jednak ich wzrok przykuł fioletowy budynek z napisem „Sonic Boom!”. Drzwi były otwarte na oścież, na wystawie widniały gitary, a na szybie widniała kartka „przecena”. Weszli do środka.
    Pomieszczenie było przestronne, na środku zamontowana była wyspa, a na niej leżała kasa. Po prawej stronie stały większe instrumenty, typu: fortepian, perkusja itp. Po lewej zaś były cztery kanapy czteroosobowe, a po środku szklany stolik. W środku nie było nikogo, ale to, dlatego że była dziewiąta, a sklep jest otwarty od dziesiątej.
     Nie zastając właścicieli usiedli na kanapach chcąc zaczekać aż ktoś się pojawi. Nie minęło pięć minut, a usłyszeli krzyk:
- Matko, jaki wielki pająk!!!
- AAAAAAAAAAAA!!!!!! – Z przejścia w ścianie wybiegły dwie blondynki i skoczyły na wolą kanapę, jednak nikt nie zwrócił na nie szczególnej uwagi, gdyż zaraz za nimi pojawiła się rudowłosa dziewczyna. Była to Issy.
    Ubrana była w zielony top, rozpiętą, czerwoną koszulę w kratę, krótkie dżinsowe spodenki i czerwone trampki. Jej rude włosy falami opadały na jej plecy, a na głowie miała czerwoną bandamkę w białe wzory.
- Zabij go! – Krzyknęła do Isabelle wyższa blondynka. Wtedy ujrzeli powód ich krzyku. Nieduży, czarny pająk ruszył w stronę nogi od kanapy i tak się zatrzymał.  
- Czym?! – Zapytała.
- Nie moim butem!
- Ani moim! – Włączyła się niższa blondwłosa o niebieskich oczach.
- Zaraz coś znajdę! – Wrzasnęła siostra Pottera i wbiegła do drugiego pokoju.
- Jezusie. – Mruknęła wyższa.
- Nie wiem czym! – Usłyszeli głos Issy.
- Tu jest baniak z wodą! To jest baniak z wodą? Tak! Zabij go tym! – Krzyczały na przemian.
     Brązowooka wróciła, złapała za wskazany przedmiot i nachyliła się na pająkiem.
- Łeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee. – Jęknęła odwracając głowę raz na koleżanki, raz na pająka. – A co jak on skoczy?
- On nie skacze… - Powiedziała zielonooka.
- Skacze! – Wrzasnęła.
- Co się dzieje? – Usłyszeli męski głos. Przez przejście przeszedł wysoki, czarnowłosy mężczyzna o zielonych oczach. Był dobrze zbudowany i nie mógł mieć więcej jak trzydzieści-parę lat.
- Pająk!!! – Wrzasnęły wszystkie trzy i wybiegły z pomieszczenia.
   Mężczyzna chwycił go ręką i wyrzucił na zewnątrz przez drzwi. Dopiero, gdy się odwrócił ujrzał przyglądających się gości.
- Syriusz, Remus. – Uśmiechnął się. Wspomniani podeszli do niego i uścisnęli się jak starzy przyjaciele.

- Witaj Davidzie. – Powitał go Lupin.


 Nie jest długi, ale mam nadzieję że choć trochę się podobał :) A teraz pewna informacja. Jak na razie piszę tak jakby z punktu widzenia Harry'ego. Jednak gdy tylko Isabelle dowie się kim on tak naprawdę jest, częściej będą pojawiały się rozdziały z jej punktu widzenia :D No to w sumie tyle, zapraszam na blog koleżanki
lily-hogwart.blogspot.com
 I widzimy się już niedługo :D

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 2

No i mamy drugi rozdział który jest świetny!!!! (Mówię to tylko dlatego że obok stoi moja przyjaciółka z nożem przy mojej szyi XD) Nie ma tam dużo akcji, ale wszystko się wyjaśniło :) 

            Znacie to uczucie, gdy to, w co wierzyliście, nagle okazuje się kłamstwem? Gdy wasz poukładany świat rozpada się na maleńkie kawałki? A to wszystko z powodu jednej osoby…. Jednej rzeczy…. Jednej tajemnicy…
             „Siostra… on ma siostrę”. To jedno zdanie krążyło mu po głowie. Nie mógł uwierzyć, że nie jest sam. Że jego prawdziwa rodzina nie kończy się na Syriuszu. Że gdzieś tam, jego siostra żyje.
- Harry… - To Hermiona wyrwała go z zadumy. Czarnowłosy spojrzał na nią, nie ukrywała, że dla ta informacja również była szokująca. Rozejrzał się po salonie.
             Syriusz opierał się o kominek, głowę miał spuszczoną, starał się unikać jego wzroku. Fred i George chcieli chyba skomentować tą sytuację, jednak Ginny uciszyła ich gestem dłoni. Pan Weasley obejmował panią Weasley, Ron bujał się na krześle, a Remus…. Właśnie Remus. Patrzył na niego oczekując jakiejkolwiek reakcji z jego strony. 
            Tylko, czego on się spodziewał? Że zacznie skakać z radości po całym domu, czy może zacznie wrzeszczeć ze złości, że przez osiemnaście lat ukrywali to przed nim. Że przez osiemnaście lat żył w przekonaniu, że nie ma nikogo bliskiego.
           Ale on nic z tych rzeczy nie zrobił. Nie skakał, nie śmiał się, nie wrzeszczał na nich…. Tylko spojrzał Lupinowi prosto w oczy i zapytał:
- Gdzie ona jest? – Mężczyzna zawahał się przez chwilę i odpowiedział.
- We Francji w mieście Lyon. – Więcej nie było mu trzeba. Zerwał się na równe nogi i ruszył w stronę schodów prowadzących do sypialni.
- Harry…, co ty robisz? – Zapytała Molly wyraźnie zmartwiona.
- Muszę jechać do Lyon, muszę ją odnaleźć. – Powiedział z determinacją w głosie.
- Harry proszę, uspokój się. – Syriusz próbował go w jakiś sposób uspokoić, aby nie zrobił czegoś głupiego.
- Nie, Syriuszu! Ja muszę tam pojechać! Musze ją odnaleźć, ja…
- Chłopcze… - Pan Arthur podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu. – Zanim cokolwiek zrobisz wysłuchaj ich do końca. – Harry westchnął głęboko i ponownie zajął miejsce obok Hermiony.
- Syriuszu, Remusie…, dlaczego nigdy mi o tym nie powiedzieliście? Dlaczego przez tyle lat ukrywaliście przede mną, że mam siostrę? – Zapytał z głosem pełnym goryczy.
- To nie tak, że nie chcieliśmy…. – Zaczął wyjaśniać były nauczyciel OPCM. – Po narodzinach twojej siostry, wasi rodzice martwili się o wasze bezpieczeństwo. Postanowili, że ukryją was za granicą i wrócą, gdy będzie bezpiecznie. Przyjaciele z Zakonu Feniksa, Eliza i David, zostali wyznaczeni do opieki nad wami. Mieli zabrać was gdzieś daleko, jednak nie mogli zabrać was razem, gdyż byłoby to niebezpieczne. Za bardzo rzucaliby się w oczy. Dlatego najpierw zabrali twoją siostrę, a dwa dni później, James i Lily mieli dostarczyć cię, do miejsca gdzie przebywali. – Tu przerwał. Widać, że wspomnienia były dla niego bolesne. Syriusz postanowił wyręczyć przyjaciela.
- Niestety dzień przed waszym wyjazdem odnalazł was Voldemort. Zabił waszych rodziców. – Ostatnie zdanie wypowiedział ciszej. Na moment w salonie zapadła głucha cisza. Po chwili ponownie przemówił. – Wiesz, co się dalej stało. Wiedzieliśmy, że on powróci, że powróci po ciebie. Dlatego postanowiliśmy, że dopóki Voldemort nie zginie raz na zawsze, nie możecie się dowiedzieć o swoim istnieniu.
- Dlaczego? – Zapytał słabo Wybraniec.
- Ponieważ próbował by również zabić i ją. Mógł ją porwać i szantażować cię…
- No dobrze…. To, dlaczego nie powiedzieliście mu zaraz po wojnie? – Wtrąciła się Ginny.
- Ponieważ tak wiele się wydarzyło. Śmierć wielu przyjaciół, odbudowa Hogwartu… Tak niewiele czasu minęło od tego wydarzenia… Nie chcieliśmy obarczać cię jeszcze tym…. Chcieliśmy poczekać aż wszystko się uporządkuje….. Wybacz nam Harry, że ukrywaliśmy to przed tobą. – Ale Potter nic nie odpowiedział. Siedział tam, na sofie ze złączonymi dłońmi. Choć był tam ciałem, myślami był daleko.
- Co zamierzasz teraz zrobić? – Zapytał Ron.
- Zamierzam ją odnaleźć… jak najszybciej.
- Pomożemy ci. – Oświadczyła Hermiona. – Mówiliście, że gdzie ona jest? – Zwróciła się do Lupina i Blacka.
- W Lyon we Francji.
- Kiedy moglibyśmy wyjechać? – Zapytał zielonooki.
- Nadal utrzymujemy kontakt z jej opiekunami. Mogę wysłać do nich sowę i jeśli się uda, wyjedziemy jeszcze dziś.
- Dobrze.. Zrób to.
- Wycieczka!! – Krzyknęli razem Fred i George. – Musimy się spakować!... Mamy tyle rzeczy!.... A tak mało czasu! – Zaczęli wrzeszczeć jeden przez drugiego i biegiem ruszyli do ich pokoju.

- Chłopcy nie biegać po domu! – Krzyknęła pani Weasley. – Wy nigdzie nie jedziecie…
- Nie, w porządku pani Weasley. Niech jadą, w sumie to doda mi otuchy.
- Ehhh…. No dobrze. Dzieci idźcie się spakować. – Ron, Hermiona i Ginny ruszyli do swoich pokoi. Harry również miał taki zamiar, jednak zatrzymali go Syriusz i Remus.
- Harry…. Wybaczysz nam, że przez tyle lat cię okłamywaliśmy? Zrozum proszę, że to było dla twojego dobra.
- Ja… rozumiem. Naprawdę rozumiem, dlaczego to zrobiliście. Nie mam wam tego za złe, naprawdę. – Uśmiechnął się do nich. – Powiedzcie, chociaż jak ma na imię.
- Isabella Lily Bonnet. – Powiedział Lupin. – I muszę jeszcze jedno ci powiedzieć… Lily i James poprosili mnie, bym był jej ojcem chrzestnym.


No i drugi rozdział za nami :) Mam nadzieję że się podobał :D Serdecznie zapraszam na bloga mojej przyjaciółki
lily-hogwart.blogspot.com
Jeśli lubicie Draco, a wiem że lubicie :D, to na pewno Wam się spodoba.
Nowy rozdział powinien pojawić się w poniedziałek :D

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 1

    No to mamy pierwszy rozdział, który jest beznadziejny :D I krótki. Wybaczcie :( Ale obiecuję że następny będzie dłuższy i lepszy :D A teraz zapraszam :)



               Syriusz Black przebywał na Grimmauld Place 12.  Po wojnie wraz z Harrym postanowili zamieszkać w rodzinnym domu Black’ów. Aktualnie jednak mieszkał tam sam, gdyż chłopiec chciał spędzić z przyjaciółmi trochę czasu razem.
               Było południe. Syriusz siedział na kanapie przeglądając „Proroka Codziennego”, na dworze było pochmurno, jednak na razie nie padało.
                W pewnym momencie do okna zapukała sowa. Mężczyzna rozpoznał, że to Hedwiga. Odłożył gazetę i poszedł jej otworzyć. Wleciała do środka i usiadła na blacie kuchennym. Odebrał list, który trzymała w dziobie i dał jej dwa herbatniki. Otworzył kopertę i zaczął czytać.
                                                                

                                                                        Drogi Syriuszu
      Wybacz, że na wstępie od razu przejdę do rzeczy, jednak to naprawdę ważne. Chodzi o Harry’ego. Od miesiąca, co noc, ma ten sam sen. W tym śnie, pojawia się rudowłosa dziewczyna, którą niby zna, ale nie wie skąd. Najdziwniejsze, że na końcu zawsze mówi do niego „braciszku”. Naprawdę nie wiemy, co mamy robić, martwimy się o niego. Proszę przyjedź jak najszybciej.
                                                                                                                                      Ginny

                Podczas gdy Syriusz czytał list od Ginny, Lupin będący u rodziców Dory, również zapoznawał się z treścią listu. I chodź byli daleko od siebie, obaj w tym samym momencie pomyśleli, „więc nadszedł czas.”

***              
    
  Gdy Syriusz pakował swoje rzeczy do walizki, a Remus tłumaczył Tonks, dlaczego muszą pojechać do Nory, gdzieś we Francji, pewna brązowooka dziewczyna z rudymi włosami miała swoją kolejną lekcję tańca.  Kochała to. Na kurs taneczny zapisała ją opiekunka w wieku 7 lat. Od tego czasu stawała się coraz lepsza.
- No dobra dziewczyny, koniec przerwy! – Oświadczyła Sophie, ich nauczycielka. – Ustawcie się. – Rudowłosa musiała stanąć z przodu, gdyż była jedną z niższych dziewczyn. – I zaczynamy! Pięć, sześć, siedem, osiem!

***
- I ten sen śni ci się nie przerwanie od miesiąca? – Upewnił się Remus. Wszyscy siedzieli w salonie u Weasley’ów. Lupin z Dorą i Teddy’m, Syriusz, Hermiona, Ron i Ginny oraz Arthur i Molly.
- Tak… i dalej nie wiem, co on oznacza. – Westchnął i zmierzwił włosy.
- Opisz proszę jeszcze raz tą dziewczynę… dokładnie. – Poprosił Syriusz.
- Miała długie, lekko kręcone włosy…. Posiadała brązowe oczy i mleczną cerę oraz kilka piegów na nosie…. Była ode mnie sporo niższa…. I jeszcze… - Zamilkł.
- Tak Harry?
- Wydawała mi się znajoma… jakbym już wcześniej ją widział, ale…. Nie wiem gdzie… - Westchnął. – Syriusz…. Czy wiesz, co to znaczy? – Black i Lupin spojrzeli na siebie. Wiedzieli, że prędzej czy później będą musieli wyjawić mu prawdę. Prawdę, którą od 17 lat ukrywano. Prawdę, która zmieni jego życie.
- Harry posłuchaj… - Zaczął Remus. – Wiemy, co to za dziewczyna z twojego snu…. To dla nas trudne…
-, Co jest trudne? – Przerwał mu Wybraniec.
- O tym, co czego się zaraz dowiesz, wie tylko piątka czarodziejów. Syriusz, Albus, Hagrid, Minerwa i ja. Proszę… zanim jakkolwiek zareagujesz, zanim zaczniesz zadawać pytania, proszę wysłuchaj mnie do końca. Obiecujesz?
- Obiecuje. – Odpowiedział szybko. Musiał się dowiedzieć, o czym mówi Lupin, co oznacza jego sen i kim jest ta dziewczyna.

- Dobrze… - Przerwał i spojrzał na przyjaciela. Ten skinął głową i zamknął oczy. – Harry….. Nie jesteś jedynakiem, masz siostrę… - Przerwał i spojrzał na niego.

*** 

 Tak, tak wiem, beznadziejny. Tylko nie bijcie mocno! Ale obiecuje że następny będzie o wiele lepszy :) Do końca wakacji notki będą dodawane nieregularnie, dlatego będę Was informować. Jednak po rozpoczęciu roku, rozdziały będą dodawane co sobotę :) 
  A ponieważ jest już późno to dobranoc :*

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Prolog

         Harry Potter szedł po świeżej, zielonej trawie, na której połyskiwały kropelki rosy. Wśród drzew słychać było testrale, w tafli jeziora odbijały się promienie słoneczne. Ciepły wietrzyk mierzwił mu włosy, a słońce ogrzewało twarz. Był to jeden z tych letnich dni, gdy humor dopisuje od rana do wieczora.   
       Chłopiec-Który-Przeżył rozkoszował się tym pięknym dniem, podszedł do wody, zanurzył w niej dłonie i przejechał nimi po włosach, karku i twarzy, chcąc się w ten sposób schłodzić.
- Harry… - Usłyszał cichy szept za sobą. Szybko odwrócił się, jednak nikogo tam nie dostrzegł. Przez chwilę myślał, że się przesłyszał, gdy znów usłyszał swoje imię.
- Harry. – W pewniej chwili słońce przykryły grube warstwy burzowych chmur. Momentalnie zrobiło się chłodniej, testrale uciekły, wiatr przybrał na sile, a drzewa uginały się przed tym potężnym żywiołem.
        Potter jednak jakby tego nie zauważając wciąż nasłuchiwał tego głosu.
- Harry…. Harry…Harry Potter. – Nie bał się. Nie wiedział, dlaczego, ale ten głos wydawał mu się znajomy. Ruszył za tym głosem, aż doszedł na środek polanki. Zerwał się huragan, gdzie nie gdzie latały pourywane gałęzie, zaczęło grzmieć, a na niebie pojawiły się pioruny.
- Harry? – Chłopak odwrócił się gwałtownie. Jego oczom ukazała się piękna, rudowłosa dziewczyna, o głębokich, brązowych oczach, malinowych ustach i mlecznej cerze. Była od niego sporo niższa, sam mierzył 190cm.
- Harry. – Po raz kolejny powtórzyła jego imię, tym razem jakby powstrzymując łzy. Jej głos, ona sama wydawała mu się tak bliska, a zarazem tak nieznajoma. Gdy ujrzał pojedynczą łzę spływającą po jej policzku, bez zastanowienia podszedł do niej i przygarnął ją do siebie. Dziewczyna wtuliła się w jego ramiona, szukając schronienia i ciesząc się jego bliskością.
         Chłopak ze zdziwieniem poczuł, że jej skóra jest lodowata. On sam nie odczuwał zimna, a wiatr mu nie przeszkadzał. Ona miała na sobie jedynie cienką, białą sukienkę do kostek, nie miała butów, ani okrycia.
         Próbował ją rozgrzać pocierając dłońmi po jej ramionach i plecach i chuchając ciepłym oddechem na jej szyję. Ze zgrozą zauważył, że dziewczyna wysuwa się z jego ramion, a porywa ją huragan.
           Z całej siły trzymał ją by została przy nim, nie chciał jej stracić. Niestety nie dawał rady, był za słaby. Ruda osóbka spojrzała na niego swoimi załzawionymi oczami.
- Harry nie zostawiaj mnie, nie opuszczaj mnie. – Szeptała rozpaczliwie, czując, że oddala się od niego. Próbował jej powiedzieć, że nie zostawi, nie opuści, ale nie mógł wydobyć głosu. – Harry… braciszku. – W tym momencie dziewczynom mocno szarpnęło i puściła go, dając się porwać żywiołowi.
- Harry!!! – Krzyczała oddalając się.
- Nieeeeeee!!!!!!!! – Wrzasnął z rozpaczy po utracie…. Jego siostry.

- Nieee!!! – Czarnowłosy obudził się gwałtownie siadając. Czuł kropelki potu spływające po jego twarzy i szyi, oddech stał się krótki, przerywany, a w głowie wciąż miał tą dziewczynę krzyczącą jego imię.
- Harry, co się stało?! – Zapytał obudzony Ron, który mieszkał razem z nim w jednym pokoju w Norze.
- Nic. To był tylko… zły sen. – Powiedział i opadł na poduszkę, wciąż uspokajając oddech.  


********************************************************************************

No więc prolog mamy za sobą :) Trochę kiepski, ale bez niego się nie obejdzie. Jeszcze jedno, jeśli chcecie być informowani, zostawcie w komentarzu jakiś kontakt do was, e-mail czy adres bloga, gg. Co chcecie :)

Bohaterowie

 Bohaterowie główni


Isabella Lily Bonnet ( Issy czyt. „Izi”) – zaginiona, młodsza o rok siostra Harry’ego Potter’a, ma 17 lat, mieszka we Francji i chodzi do szkoły Beauxbatons. Jej „rodzina” składa się z matki Elizy i ojca Davida Bonnet, oraz młodszej siostry Megan. Brała udział w bitwie o Hogwart. Issy wie, że jest adoptowana, kocha swoich opiekunów, jednak chciałaby poznać swoją prawdziwą rodzinę. Pewnego dnia jej marzenie spełnia się.




Harry James Potter – 18 letni uczeń Hogwartu, Chłopiec-Który-Przeżył, starszy o rok brat Issy.   Przez wiele lat żył w przekonaniu, że jest jedynakiem, a jego jedyną rodziną jest Syriusz. Jednak nie wiedział, że los szykuje dla niego niespodziankę.







Draco Lucjusz Malfoy – 18 letni Ślizgon. Gdy po wojnie dostał druga szansę postanowił się zmienić. Odrzucił dawne nauki ojca na temat czarodziei nieczystej krwi, jednak nadal był cyniczny i oziębły.  Postanowił nigdy nie związać się na stałe, do czasu, aż w jego życie wkroczyła pewna dziewczyna.


 Reszta bohaterów jest bez zmian
- Hermiona Granger 
- Ron Weasley 
- Blasie Zabini
- Pansy Parkinson
- Weasley'owie
- Syriusz
- Lupin
- Dumbledore
- McGonagall
- Snape 
No wszyscy :) Aha, wszelkie niewyjaśnione sprawy, typu "Co Issy robiła u McGonagall" zostaną wyjaśnione w opowiadaniu :)