niedziela, 1 września 2013

Rozdzial 4

  No to zapraszam na rozdział 4 który dedykuje wszystkim czytelnikom
 - Issy schodzisz czy nie?! - Zawołał Harry zakładając kurtkę. Mimo że był sierpień, dzień był wyjątkowo chłodny.
- No chwila!!! - Krzyknęła ze swojego pokoju. Znajdował się on na piętrze, lecz nie przeszkadzało jej to i darła się na cały dom.
     Minął tydzień odkąd zamieszkali u Davida i Elizabeth. Przez ten czas rodzeństwo zbliżyło się do siebie i praktycznie się nie rozstawali.
Nadal jednak ukrywali przed Isabella prawdę.
- Już jestem. - Zeszła na dół zakładając płaszcz. Wybierali się do sklepu po składniki na obiad. Chodź posiadali magiczne zdolności, przyzwyczajeni byli do mugolskich czynności.
- No nareszcie. - Westchnął czarnowłosy i otworzył przed nią drzwi. Na dworze było pochmurno i wietrznie, jednak na razie nie padało.
- Ścigamy się? - Zapytała z błyskiem w oku.
- Zgoda. Na trzy.... Raz.... Trzy! - Krzyknął i wyprzedził ją.
- Ej!!! - Ruszyła i po chwili się z nim zrównała. Biegli tak z 10 minut, co chwila jedno wyprzedzało drugie. W końcu obydwoje dobiegli do sklepu.
- Byłem.... Pierwszy.... - Powiedział Harry łapiąc oddech.
- Żartujesz?.... Ja wygrałam.... - Oparła dłonie na kolanach starając się uspokoić swój oddech.
- Tak sobie mów. - Droczył się z nią. - Bierz wózek i wchodzimy. – Weszli do środka i zaczęli poszukiwania potrzebnych składników. Całe zakupy zajęły im pół godziny, w tym czasie zdążyli potrącić wszystkich kupujących, wjechać w stoisko ze słodyczami i po ścigać się wózkami.
      Ze sklepu wyszli, gdy zaczęło padać, jednak ze względu na ciężkie zakupy nie mogli biec. Parasolki również nie wzięli, dlatego zmuszeni byli moknąć wracając do domu.

    Tymczasem Hermiona, Ginny, Ron, Fred i George siedzieli na kanapach w sklepie i rozmawiali o filmie, na który mają iść do kina.
- To, o czym to jest? – Zapytał Ron.
- Czterej przyjaciele spędzają wieczór kawalerski jednego z nich w Las Vegas. Następnego dnia okazuję się, że pan młody znika, a oni nic nie pamiętają z poprzedniego dnia. – Odpowiedziała Hermiona.
- A przypomnij tytuł.
- Kac Vegas. – Cała piątka usłyszała otwierane drzwi. Spojrzeli w tamtą stronę i ujrzeli Harry’ego i Isabelle, z których wody spływała na podłogę tworząc ogromną kałużę.
- Co wy tacy mokrzy? – Zapytał Fred.
- Rozpadało się, gdy wychodziliśmy ze sklepu. – Wyjaśniła Issy odkładając siatki zakupami. – A nie mogliśmy pobiec, bo było nam z ciężko.
- Mogliście się teleportować. – Powiedziała Ginny. Rodzeństwo spojrzało na siebie i w tym samym momencie uderzyli się otwartymi dłońmi w czoła.
- Nie pomyśleliśmy. – Wyjaśnił ze śmiechem Harry.
- Matko! A co wy tacy mokrzy?! – Usłyszeli Elizabeth, która weszła do pomieszczenia.
- Rozpadało się. – Odpowiedzieli razem.
- Mogliście się teleportować! – I w tym momencie, ku zdziwieniu Elizy, wszyscy się roześmiali.
- Idźcie się przebrać, bo rozchorujecie się. – Pogoniła ich.
- Kto pierwszy na górze? – Zapytał Harry szczerząc się.
- Oooooo…..Nie masz szans! – Krzyknęła i pobiegli po schodach popychając się po drodze.
      Pozostali śmiali się z ich zachowania, jednak każdy cieszył się, że już niedługo Issy dowie się prawdy.
      Wieczorem wyszli do kina, po drodze kupując mugolską cole i popcorn.
- Chyba się od niej uzależniłem. – Powiedział Fred, gdy stali w kolejce po bilety. Zdążył wypić dwie puszki coli i musiał wracać do sklepu by kupić kolejne dwie.
- Wyluzuj trochę, bo w trakcie filmu nie wypuszczą cię z sali. – Uprzedziła go Hermiona, jednak nie posłuchał jej i wypił jeszcze trzy…. Czego później żałował.
- A nie mówiłam? – Zapytała szeptem, gdy wił się na fotelu. Na jego nieszczęście był dopiero środek filmu i czekała go jeszcze godzina męczarni.

   - Z drogi ludzie!!! – Krzyczał George, gdy jego brat przepychał, by dostać się do łazienki.
- Kupcie mi puszkę coli! – Zwołał do nich Fred nim zniknął za drzwiami łazienki.
- No na pewno! – Krzyknęła Gin, ale ostatecznie, z dobroci serca kupiła.
     Gdy wracali nie było jeszcze ciemno, jednak słońce chowało się, a lampy były już zapalone.
- Co jutro robimy? – Zapytał Ron.
- Chodźmy na basen. – Zaproponowała Isabella, na co wszyscy zgodzili się. Do domu wrócili koło 23, gdyż po drodze zahaczyli o lodziarnie, plac zabaw i nim się obejrzeli minęły 2 godziny.  Gdy weszli do salonu, zastali tam Remusa, Syriusza, Elize i Davida.
- Patrzcie kto wrócił! – Zaśmiał się Lupin na widok zmęczonych nastolatków.
- Jak tam film – Zapytał Syriusz.
- Niedobrze mi. – Jęknęła Issy siadając na podłodze, obok Harry’ego.
- Co się stało? – Zaniepokoiła się Elizabeth.
- Powiedzmy, że dwie porcje lodów, a potem karuzela na placu to nie jest dobre połączenie. – Odpowiedzieli bliźniacy. – Dobranoc. – Pożegnali się i poszli do swojego pokoju. Za nim ruszyli Hermiona, Ron, Ginny i Issy.
- Harry poczekaj. – Poprosił David, gdy chłopak również chciał wyjść.
- Coś się stało? – Zapytał siadając na fotelu.
- Myślimy, że nadszedł już czas…. By powiedzieć Isabelli o tym, że jesteście rodzeństwem.
- Naprawdę? – Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Wreszcie będzie mógł powiedzieć jej prawdę.
- Powiemy jej jutro. – Wtrącił się Remus. – Ty jej to powiesz.
- Ja? – Jak to on miał jej to powiedzieć? Jak ma niby to powiedzieć?
- Dasz sobie radę. - Harry westchnął i powiedział.
- Dobrze, powiem jej.


 No to tyle :D Rozdział krótki, ale na tyle wena mi pozwoliła.